Jak co roku, miesięcznik „Forbes” opracował listę stu najbogatszych Polaków. Po raz kolejny na jej pierwszym miejscu znajduje się Jan Kulczyk (11,3 mld zł), a na drugim – Zygmunt Solorz-Żak (10,7 mld zł). Po raz pierwszy w historii, by znaleźć się w pierwszej setce potrzeba zgromadzić majątek o wartości 200 milionów złotych. Porównane ze średnim rocznym dochodem Polaka – niecałe 50 tysięcy przed odprowadzeniem podatków – liczby mogą szokować. Bardziej interesujące są jednak trzy inne wnioski płynące z lektury forbesowskiej listy.
Pierwszą cechą szczególną jest mały udział finansistów i usługodawców, a duży ludzi z „prawdziwej” (tzn. wytwórczej) gospodarki. Dowodem na to może być nawet lider listy, potocznie kojarzony z kapitalizmem politycznym, ale w rzeczywistości mocno zakorzeniony w jak najbardziej realnej – i to globalnej – gospodarce. Trzonem bogactwa Jana Kulczyka jest paroprocentowy udział w międzynarodowym koncernie browarniczym SAB Miller, przejętym w zamian za Kompanię Piwowarską. Według „Forbesa”, udziały w produkcji piwa (Lech, Tyskie, Pilsner Urquell oraz kilkadziesiąt innych marek) stanowią aż dwie trzecie aktywów najbogatszego Polaka. Reszta to przemysł wydobywczy (głównie w Afryce) oraz nieruchomości (od autostrady w Wielkopolsce po biurowce w Warszawie). Realne wytwarzanie (tym razem chemikaliów) jest także źródłem bogactwa numerów cztery (Michał Sołowow), sześć (Dariusz Miłek, buty), siedem (Anna i Jerzy Starakowie, farmaceutyka) oraz większości następnych pozycji na liście stu najbogatszych. To dobry znak, pokazujący stabilne podstawy polskiej gospodarki: jedną z głównych lekcji płynących ze światowego kryzysu jest to, że na dłuższą metę lepiej jest produkować niż handlować lub świadczyć usługi.
Zakotwiczenie w realnej gospodarce przesądza o drugiej cesze polskiej elity finansowej – jej majątki, w większości wypracowane od podstaw czyli poziomu rodzinnych firm, są niewielkie w porównaniu z wielkością największych przedsiębiorstw działających w kraju. Roczne przychody banku PKO BP (podaję za inną listą przygotowaną przez „Forbesa”) wynoszą 17 mld złotych, a więc półtora raza tyle, co cały majątek Kulczyka, a wartość tego największego polskiego banku to blisko 193 miliardy złotych, czyli około siedemnastu razy więcej niż zgromadził najbogatszy Polak. Branża finansowa jest jednak specyficzna i, niestety, w większości niepolska pod względem pochodzenia kapitału (Leszek Czarnecki, drugi na liście najbogatszych Polaków, jest właścicielem tylko 10% akcji Getin Noble Banku, który z kolei jest dopiero szósty na liście banków o największych aktywach). Dlatego porównajmy majątek najbogatszego Polaka z największymi działającymi w Polsce firmami z realnej gospodarki (udziały w których ciągle ma Skarb Państwa): aktywa PGE są pięciokrotnie większe, podobnie Orlenu i PGNiG. Kulczyka wyprzedzają także inne spółki zajmujące się wytwarzaniem i przesyłem energii, w tym – o 1-3 miliardy złotych – konsorcja kopalni: JSW i Kompania Węglowa. Jeśli wziąć pod uwagę, że majątek producentów Solarisa – gwiazdy polskiej gospodarki i dowodu na odrodzenie przemysłu i myśli technicznej – wynosi niecały miliard złotych (18 miejsce na liście najbogatszych), dysproporcje między sektorem quasi-państwowym a całkowicie prywatnym staną się uderzające.
Podobnie uderzające jest porównanie majątków najbogatszych Polaków z bogactwem zgromadzonym przez najbogatszych obywateli innych państw europejskich. Różnice widać wyraźnie na ilustrującej ten wpis mapce przygotowanej przez „Forbesa”: w Polsce jest tylko sześciu dolarowych miliarderów (jeden mieszka w Kolumbii, a polski paszport ma od niecałych 2 lat), których łączny majątek z trudem sięga 10 miliardów USD. To dziewięciokrotnie mniej niż w rzekomo egalitarnej Szwecji, mniej niż połowa tego, co zgromadzili najbogatsi obywatele ośmiokrotnie mniej ludnej Irlandii, i zaledwie dwie trzecie skumulowanego majątku miliarderów czeskich – kraju o PKB sięgającym 40% polskiego. Porównania ze wschodnimi sąsiadami – zubożałymi Ukrainą (połączone majątki ponad trzykrotnie większe niż w Polsce) i Gruzją (blisko połowa polskich) oraz z Rosją (kraj największej liczby najbogatszych miliarderów) – nie ma nawet co omawiać.