W wywiadzie dla Newsweeka Jerzy Urban przewiduje: Janusz Palikot będzie prezydentem. „Choć nie od razu, bo za cztery lata prezydentem będzie Tusk. Palikot musi osiągnąć jeszcze jeden sukces w wyborach parlamentarnych i dopiero wtedy miałby bazę wystarczającą do rywalizacji z Tuskiem.”
Co do planów i ambicji Palikota Urban raczej się nie myli – zostały zresztą jasno wyłożone przez samego zainteresowanego w rozmowie z Najsztubem (najnowsze Wprost): cztery lata nabierania siły w opozycji, cztery lata unowocześniania Polski i koniec – misja wykonana, założyciel Ruchu, realizując własny postulat kadencyjności funkcji partyjnych, rezygnuje z przywództwa. Co nie znaczy, że jako były już szef rządu i autor przełomowych reform nie może kandydować na prezydenta. Może, ma zamiar i liczy na wygraną.
Błąd w prognozie Urbana dotyczy obecnego premiera. Tusk oczywiście nie zamierza przejść na emeryturę po końcu drugiej kadencji, ale liczy na stanowisko dające realną władzę, a nie tylko splendor „żyrandola”. W drugiej połowie 2014 roku tworzona będzie nowa Komisja Europejska, a jej obecny przewodniczący nie będzie się ubiegać o trzecią kadencję. Jeśli chadecy wygrają wcześniejsze wybory do Parlamentu Europejskiego, Tusk będzie bardzo silnym kandydatem na jego następcę. Już teraz ma bardzo dobrą prasę za granicą, głównie dzięki słabości alternatyw i temu, że na tle mało odważnych Niemiec, bankrutującego Południa i eurosceptycznej Anglii Polska robi naprawdę dobre wrazenie. Jedyne co Tusk musi zrobić, by urzeczywistnić ten plan to przeprowadzić Polskę przez kryzys w nie gorszy sposób niż zrobią to ze swoimi krajami pozostali premierzy.
Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim dalszy ciąg dotychczasowej strategii doraźnego łatania dziur zamiast wprowadzania kompleksowych reform. Tuskowi naprawę nie zależy na tym, „by ludzi bolało”, bo jeśli zaboli, to mogą jego rząd obalić, a obalony premier nie jest wiarygodnym kandydatem na szefa Komisji.
Nie liczmy też na specjalne korzyści po tym, jak Tusk już przeniesie się do Brukseli. Barroso urzęduje od blisko siedmiu lat, a Portugalia ma się słabo. Za czasów Prodiego Włochy nie odgrywały szczególnie wielkiej roli w unijnej polityce, o Luksemburgu i kadencji Santera już nie wspominając. Ale prezydent Palikot będzie przynajmniej miał się z kim znów napić wina.