Kandyduję do Sejmu z drugiego miejsca na liście Zjednoczonej Lewicy. 25 października głosować na mnie będą mogli, już po raz trzeci, mieszkańcy powiatów grodziskiego, legionowskiego, otwockiego, piaseczyńskiego, pruszkowskiego, nowodworskiego, warszawskiego zachodniego i wołomińskiego. Do trzech razy sztuka, więc mam nadzieję że tym razem nie tylko znowu poprawię wynik, lecz także zostanę wybrany.
Moja motywacja jest taka sama jak w wyborach europejskich i do sejmiku: uważam, że mam dobre pomysły jak rozwiązać wiele poważnych problemów i drobnych wyzwań, które stoją przed Polakami. Lata występowania z pozycji publicysty lub doradcy nauczyły mnie, że skuteczne przebicie się z tymi pomysłami zależy od posiadania politycznego mandatu. Dlatego o ten mandat zabiegam.
Jestem liberałem. Uważam, że naczelną zasadą przy podejmowaniu decyzji politycznych powinna być ochrona szeroko rozumianej wolności jednostki – a jedynym powodem usprawiedliwiającym ograniczanie tej wolności jest ochrona wolności innych ludzi.
Jednak – i to czyni mnie liberałem lewicowym – dostrzegam potrzebę korygowania przez państwo spontanicznych procesów społecznych. Wolności jednostki należy bronić nie tylko przed władzą, lecz także przed skutkami działań innych jednostek, które zagrażają jej dążąc do zysku, z próżności lub motywowane religijnym widzimisię.
Program Zjednoczonej Lewicy z grubsza odpowiada powyższemu podejściu. Jak każdy kompromis, zawiera punkty, które niełatwo było zaakceptować. Ale najważniejsze rzeczy są w nim wyraźnie obecne: światopoglądowy liberalizm (TR), ambicje prowadzenia aktywnej polityki gospodarczej (SLD), dążenie do szybkiej modernizacji energetycznej (Zieloni). Również w wymiarze personalnym tworzymy różnorodną i zrównoważoną drużynę. Na liście w Warszawie-II jest parytet płci i „suwak”, a kandydaci i kandydatki reprezentują wszystkie powiaty okręgu. Są wśród nas przedstawiciele bardzo różnych zawodów, młodzi i starsi, bezpartyjna „jedynka” i członkowie aż czterech ugrupowań (w tym dwoje z Partii Demokratycznej, co pokazuje że rzeczywisty zasięg zjednoczenia środowisk postępowych jest większy niż wynika oficjalnej nazwy komitetu). Jest to dla mnie powodem osobistej satysfakcji, ponieważ byłem odpowiedzialny za ułożenie i rejestrację tej listy. To jest naprawdę dobra alternatywa zarówno dla PO (gdzie na drugim miejscu listy jest były spin-doktor braci Kaczyńskich), jak i dla PiS (gdzie „dwójką” jest poseł wybrany z listy PO).
Wbrew temu, co można by pomyśleć patrząc na kampanię wyborczą, praca posła nie polega na budowie obwodnic, lotnisk i aquaparków. Nie chodzi w niej również o to, by reprezentować wybraną grupę interesu, bez względu jak sympatyczna i zasłużona dla całości społeczeństwa by była. Posłów wybiera się po to, by stanowili prawo. W ciągu czterech lat robią to w tysiącach głosowań. Większość dotyczy rzeczy błahych, ale niektóre mają istotny wpływ na realne życie – lub wielkie symboliczne znaczenie.
Tak samo jak wszyscy inni kandydaci, nie jestem w stanie przewidzieć, czego będą dotyczyć najważniejsze głosowania w przyszłej kadencji. Wiem jednak, jak głosowałbym w sejmie kończącym właśnie urzędowanie. Od najbliższego poniedziałku będę wyjaśniać, jak zachowałbym się w dziesięciu głosowaniach, które w ostatnich czterech latach były moim zdaniem najważniejsze. Są to (w kolejności chronologicznej) podniesienie wieku emerytalnego, zakaz uboju rytualnego, „uchwała wołyńska”, program Mieszkanie dla Młodych, referendum w sprawie sześciolatków, zmiany w systemie emerytalnym (demontaż OFE), wprowadzenie konstytucyjnej ochrony lasów państwowych, uregulowanie energetyki odnawialnej, ratyfikacja konwencji antyprzemocowej oraz ustawy o in vitro oraz metropolitalna. Jeśli o czymś zapomniałem, to proszę o sugestie.